środa, 21 sierpnia 2013

Niechciane względy

Jakiś czas temu zostałam zaproszona na małe przyjęcie u jednego z szefów firmy w której pracowałam. Ubrałam się więc elegancko, kupiłam dobre wino i udałam się do domu mojego zwierzchnika, gdzie impreza już na dobre się rozpoczęła. Pomyślałam, że to świetna okazja, żeby wprowadzić mój plan polepszenia warunków pracy dla dziewczyn z mojego teamu. Delikatnie więc próbowałam przemycić moje pomysły, sącząc powoli indyjską Sulę. W pewnym momencie zauważyłam, że szef przypatruje mi się dość uporczywie i poczułam się nieswojo. Jednak jego kolejne słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Usłyszałam, że chętnie by się ze mną przespał, a ja chyba nie mam nic przeciwko temu, no i oczywiście mogę liczyć na dyskrecję z jego strony. Chociaż jestem osobą elokwentną, na nic zdały się słowa. Moja ręka wystrzeliła i po raz pierwszy w życiu uderzyłam drugą osobę. Na tym zakończyłam moją pracę w tej firmie, a i tak przez długi okres czasu nie mogłam dojść do siebie.

Statystyki National Crimes Records Bureau (NCRB) są alarmujące. Pomimo wstrząsających wydarzeń ostatnich miesięcy podjęte przez Rząd kroki nie są wystarczające i przestępstw seksualnych przybywa w zastraszającym tempie. Co ciekawe, Policja interpretuje te fakty jako wynik coraz większej świadomości kobiet, które decydują się złożyć swoje zeznania na policji. Czy jest to jednak prawdziwy obraz tej sytuacji? Przecież większość indyjskich kobiet boi się konsekwencji ze strony rodziny, potępienia, lub samej reakcji skorumpowanej policji, która oskarża młode ofiary gwałtu o niestosowne zachowanie lub nieodpowiedni ubiór. Nierzadko ofiara gwałtu staje się nią po raz kolejny właśnie na posterunku.

W niedzielę wybraliśmy się wraz z rodziną Pana Paia na spacer. Pogoda była śliczna, więc postanowiliśmy przejść się do jednego z niewielu parków w Pune. Niestety przez cały czas czułam się nieprzyjemnie i nie potrafiłam cieszyć się z tego dnia. Kilka razy byłam zaczepiana na ulicy, uslyszałam wiele obscenicznych tekstów, a na koniec jeden z rykszarzy złapał mnie za rękę i zaczął dotykać. Na szczęście Mrs. Vidya zareagowała błyskawicznie i uderzyła rykszarza w twarz. Ja jednak nie odważyłabym się, bojąc się reakcji z jego strony. Z pewnością był silniejszy ode mnie. 

W powietrzu wiszą argumenty, że to kobiety są winne. Prowokują mężczyzn swoim ubiorem i zachowaniem. Zarzut ten dotyka zwłaszcza białych dziewczyn, które według stereotypu wyniesionego z kina hollywoodzkiego i utrwalonego w mentalności indyjskiej, są chętne tego typu praktykom, liberalnie nastawione i wyzwolone seksualnie. Folgując radom mądrzejszych powinnyśmy więc ubierać i zachowywać się skromnie, aby w ten sposób nie narazić się na niechciane względy. Musimy zapomnieć o uśmiechu idąc ulicą, gdyż takie zachowanie również może sprowadzić na nas nieszczęście. Powinnyśmy być "przygotowane".

"I've lived both in South and North India (...). I have endured being groped on buses while going to school, I've been pawed at in markets while buying vegetables with my mother, I've been leered at and have had to hear lewd comments on the road, from the age of 10. I've had a guy flash at us while just walking to the bus-stop with my college friends on the road. And I was no great beauty and was very conservatively dressed always (...) and I was 10 years old for heaven's sake! So how do you suggest I be 'prepared' for this (...) or prepare my little daughter for this?" outragedesi

"It is a woman's hell.. for the women living there (my own sisters and countless friends) and for any woman visiting the land. And it is not just the western woman who is always seen as a promiscuous being and a sexual prize to be taken; it is any woman that wears jeans or skirts or makeup.Such a woman, or just any woman who steps out of her house to work or get an education is 'just asking for it'." hadtologin

"Every woman I have known deep enough to earn their trust has told me at least one story of their own personal trauma." kcvlaine

Tak sugestywne komentarze nie należą do rzadkości. Sygnalizują one natomiast kolejny poważny problem, który nie pozostawia żadnych zewnętrznych oznak, a co za tym idzie jest trudny do udowodnienia. A przecież prześladowanie kobiet przez mężczyzn w indyjskich miastach i miasteczkach nie należy do pojedynczych incydentów, lecz codziennej rzeczywistości, która powoli przybiera karykaturalny wygląd.

W society gdzie mieszkam jest basen. Bardzo mnie ten fakt ucieszył, gdyż nie tylko mogłam się ochłodzić w gorące letnie dni czy poleżeć z książką na słońcu, ale i popływać co jest mi wskazane z powodu bólów kręgosłupa, które męczą mnie regularnie. Przezornie zaopatrzyłam się w jednoczęściowy strój kąpielowy, mocno zabudowany. Kiedy tylko pojawiłam się na basenie zebrała się koło mnie grupka czterech mężczyzn wpatrująca się we mnie i śledząca każdy mój krok. Pomyślałam na początku, że powinnam to ignorować, jednak po 15stu minutach oni wciąż tam stali nie odrywając ode mnie oczu. Wreszcie nie wytrzymałam. Podpłynełam do nich i głośno krzyknęłam, że to co robią jest nie na miejscu i mają odejść. Dopiero wtedy odeszli. Ja niestety i tak już prawie nie korzystam z basenu, jest to zbyt nieprzyjemne doznanie. Powinnam złożyć skargę w zarządzie society, tylko czy to coś da w tym zdominowanym przez mężczyzn kraju?

Kilka dni temu, w Dniu Niepodległości Indii 15ego sierpnia, jedna z mieszkanek Aurangabadu, Natasha Zarine, umieściła na swoim profilu na facebooku list skierowany do ministrów stanu Maharashtra wraz ze zdjęciami swoich prześladowców. W piśmie tym zatytuowanym "Complaint against harassment at heritage sites and tourist spots in and around Aurangabad, Maharashtra" Natasha wyszczególnia przykłady przerażającego zachowania, którego doświadczyła ona i towarzyszące jej koleżanki zza granicy podczas zwiedzania Ajanty, Ellory, jaskiń Pitttalkhora, oraz fortów Daulatabad i Soi Gaon.

Mnie również nie udało się uciec przed aparatami mężczyzn usilnie próbujących mnie sfotografować, nie pytając wcale o zgodę. A i takie sytuacje się zdarzały, kiedy stateczny około 35-letni mężczyzna spacerujący ze swoją żoną po forcie w Pune, zwrócił się do mnie z prośbą o pozowanie do zdjęcia. Kategorycznie odmówiłam, ale w zamian za to usłyszałam kilka niemiłych słów na swój temat. Podczas zwiedzania portowego miasta Pallawów z VII wieku, Mamallapuram, niejednokrotnie denerwowałam się zwróconymi w moją stronę aparatami komórkowymi, podczas gdy żadne reakcje z mojej strony, próby odwracania się czy chowania twarzy, nie pomagały. W ten sposób zamiast koncentrować się na unikatowych starożytnych zabytkach, narastała we mnie powoli wściekłość i niemoc wobec takiego zachowania. Narasta ona we mnie każdego dnia, kiedy muszę wyjść poza obręb mojej society, do sklepu, czy na imprezę. I nie pomaga zakrywanie ciała, czy schowanie się za szkłami ciemnych okularów. Ciągle zwrócone są na mnie oczy, które chciwie patrzą, usta, ktore komentują w nieznanym mi języku, palce, które pokazują i ręce, które próbują mnie dotykać. Wszystko to sprawia, że z coraz większą niechęcią wychodzę na ulicę, gdyż nie potrafię zastosować się do rad w stylu "ignoruj to". Czasami udaje mi się skasować dane zdjęcie, ale kto wie ile już takich fotografii krąży po internecie? Czasami boję się, że któregoś dnia zabiorę komuś telefon i rozstrzaskam go o ziemię, gdy każdy spacer zamienia się w swoiste pole walki i uniku. Jeżeli nie mieliście do czynienia z tego rodzaju prześladowaniem spróbujcie wyobrazić sobie co czuje dziewczyna uwieczniona na zdjęciu powyżej, skonfrontowana z całą grupą mężczyzn kierujących na nią swoje aparaty. Niestety takie sceny są częścią dnia powszedniego, zwłaszcza w miejscach chętnie odwiedzanych przez turystów.
Jest to przykład przeobrażeń do jakich doszło pod wpływem ogromnej dostępności mas do telefonów komórkowych z aparatem: grupy barbarzyńskich mężczyzn, fotografujących kobiety do woli bez ich zgody, podczas gdy strażnicy stoją dookoła ignorując to.

17 komentarzy:

  1. Podziwiam Cię za odwagę by poruszyć ten temat! Mieszkam w Singapurze, gdzie są bardzo surowe kary za wszelkiego rodzaju przestępstwa seksualne (profesor który "przez przypadek" chwycił za pośladek studentkę w windzie skończył na 3 lata w więzieniu + kara chłosty) , to jednak nie raz słyszę narzekania i skargi kobiet stykających się z robotnikami-imigrantami z Bangladeszu. Sama widziałam, jak na plaży robili zdjęcia turystkom w bikini, sławna singapurska blogerka Xiaxue opisywała na blogu, jak w autobusie taki robotnik chwycił ją za udo...

    Ale takie zachowania nie są zarezerwowane dla konkretnej grupy etnicznej - gdy kiedyś chodziłam do klubu, byłam przerażona kiedy biali, pijani mężczyźni próbowali chwytać mnie za ręce i talię, mimo, że byłam tam z grupą znajomych O.o

    Trochę mnie jednak Twój wpis zasmucił.. Zawsze marzyła mi się podróż po Indiach, ale jakoś tracę pewność, czy to taki dobry pomysł. Jeszcze 10 lat temu czytałam w poradnikach podróżniczych, że Indie są bardzo bezpieczne do podróży, nawet dla kobiet, choć zalecano tradycyjny ubiór...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz rację, Indie to nie jedyny kraj, który boryka się z tego typu przestępstwami. Różnicą jest fakt, że nic się tutaj nie robi, żeby temu chociaż trochę zapobiec, żeby pomóc tym kobietom, żeby czuły się bezpieczniejsze. A na policję w Indiach... no cóż, to ruletka, czy trafisz na kogoś kto Ci pomoże, czy skrzywdzi. Częsty argument, że takie zachowanie to domena ludzi niewykształconych, to też nie do końca prawda. Faktem jest, że prześladowcy czują się bezkarni, nie ma żadnej społecznej reakcji, prócz głosów kilku kobiet i sporej fali w internecie, która jednak niewiele pomaga.
      Jeżeli zdecydujesz się na wycieczkę do Indii, to najlepiej w większej grupie, albo przynajmniej z mężem. Nie chcę być niesprawiedliwa, ale ja uważam, że Indie to nie jest kraj bezpieczny dla kobiet. Tradycyjny ubiór i ciemne okulary nie uchronią niestety przed zdjęciami, ale może przez krótszy okres czasu jest to do wytrzymania. Nie można jednak liczyć na pomoc postronnych w razie sytuacji zagrożenia, jak pokazuje wiele ostatnich przypadków w Indiach. No i zawsze pepper spray w torebce, lub sproszkowane chili - to obowiązek. I absolutny zakaz używania public transport!

      Usuń
    2. Mieszkam w Indiach i po części się zgadzam a po częsci nie. Zależy od miejsca. Ja korzystam z transportu publicznego i póki co jeszcze nikt nigdy mnie nie dotykał. Jedyną formą prześladowania są nachalne spojrzenia (ale kobiety też się nachalnie patrzą) no i te nieszczęsne telefony. Ogólnie w Indiach będąc kobietą trzeba jednak przybrać agresywną postawę, bo nigdy nie wiadomo co może cię spotkać na zewnątrz. Choć tu gdzie mieszkam (Karnataka) nigdy nie budziłam sensacji i czuję się bezpiecznie. Za to podróżując po kraju zawsze jadę z mężem. Będąc z mężczyzną jest o wiele bezpieczniej.

      Usuń
  2. Czytałam o takich sytuacjach, jednak wciąż jest to dla mnie coś nie do pomyślenia. Sądzę że gdybym znalazła się na Twoim miejscu roztrzaskałabym niejeden z tych telefonów/aparatów.
    To jest groza, kobieta jest traktowana jak przedmiot, który można w bezgraniczny sposób wykorzystywać.
    Niestety nie da się takich zachowań zignorować, dlatego bardzo dobrze że o nich piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też słyszałam o podobnych sytuacjach przed przyjazdem tutaj, ale nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, co to na prawdę oznacza dla mnie. Niestety często jest tak, że impulsy przekazywane nam w filmach bollywoodzkich, są silniejsze i sugestywniejsze niż obraz prawdziwych Indii, takich, jakimi są one często ukazywane choćby w discovery czy national geographic. Wydaje nam się, że to dotyczy tylko niewielkiej części kraju. No a przecież w hitach kinowych nie porusza się tematów o zagrożeniach dla kobiet, a białe kobiety są w nich traktowane jak księżniczki. Dlatego bardzo uczulam na to, odkąd tutaj jestem.

      Usuń
    2. A ja uważam z kolei, że "prawdziwe Indie"" pokazywane na discovery też są bardzo stronnicze i pokazują jedną stronę medalu. W tych programach pokazuje się zazwyczaj tylko syf i ubóstwo. Czy naprawdę Indie nie mają nic więcej do zaoferowania? Jest to tak rozległy i zróżnicowany kraj, o tak wielu twarzach, że stwierdzenie, iż właśnie TE Indie są "prawdziwe" jest równie błędne jak wiara, że Indie są piękne, kolorowe i roztańczone. O problemach trzeba mówić, ale ostatnio odnoszę wrażenie z Twoich postów, że przechodzisz jakąś fazę negacji i potępienia wszystkiego co indyjskie. Wybacz za moją nadinterpretację i jeśli źle to odebrałam. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. To co jest pokazywane w produkcjach bollywoodzkich nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. A filmy discovery pokazują życie codzienne. I niestety wychodząc na ulicę w Indiach jest syf i ubóstwo, więc jak mogę to abnegować. Indie ciągle pokazuje się jako kraj magiczny, a ja widzę je trochę inaczej i piszę o moich odczuciach na bieżąco. Często rozmawiałam z Europejczykami mieszkającymi w Pune np. i zawsze mnie pocieszali mówiąc, że może się stać tak, że nigdy Indii nie zaakceptuję, ale jeżeli to się stanie, to na pewno nie po kilku miesiącach. Widzisz ja piszę o swoich subiektywnych odczuciach, a też wiem, wiedząc już tak wiele o Indiach, jaki szok przeżyłam przyjeżdżając tam po raz pierwszy. I ten blog jest też dla dziewczyn, które często do mnie piszą mówiąc tylko o tej magicznej stronie, a ja zawsze na to odpowiadam, że zanim ktoś odrzuci wszystko co miał i wyjedzie powinien zapoznać się z tą ciemniejszą stroną Indii. Na odkrycia będzie czas. Ale żeby przetrwać najtrudniejsze chwile, trzeba się na to przygotować. Nie wiem w jakim miejscu mieszkasz, być może w pięknej society w bogatej dzielnicy. Ale zapraszam do Pune, które nie jest turystyczne i oprócz kilku pięknych ulic na Koregaon Park czy Shivaji Nagar dla turystów i bogatych Indusów, jest niestety pełnym obrazem jaki można dostrzec na discovery. Mówię tu o zewnętrznych atrakcjach.

      Usuń
    4. Ponad to Indie są dla mnie pierwszym krajem, który miałam okazję poznać w Azji, która jest specyficzna i dopiero się uczę je akceptować. Ale kiedy widzę, jak wiele dzieje się tutaj niepotrzebnego zła, które nie pozwala ludziom na przede wszystkim bezpieczne życie, to jest mi okrutnie smutno i bardzo to przeżywam. I nie można tego negować tylko doszukując się magii w strasznej biedzie. Indie żyją tradycjami i to z pewnością nas przyciąga. Tylko zwróć uwagę jak często te tradycje nie pokrywają się z potrzebami dzisiejszych ludzi i jak czasami ranią... Błędne jest twoje stwierdzenie, że przechodzę fazę negacji wszystkiego co indyjskie. Piszę o moich pierwszych doświadczeniach, o zderzeniu się dwóch kultur, o tym jak dziewczyna, która jest otwarta na świat, na nowe doświadczenia widzi Indie.Jeżeli piszę o fro, to jest to bardzo przykre i negatywne doświadczenie, jedno z miliona pozytywnych i niegatywnych doświadczeń uzbieranych w Indiach. To nie jest blog turystyczny...

      Usuń
  3. Są takie kraje, do których za nic nie chciałabym pojechać. Na tej liście znajdują się głównie kraje fundamentalnie arabskie i Indie właśnie. Chyba nie dałabym sobie z tym rady. Dla mnie wystarczająco irytujący są już nasi rodzimi budowlańcy gwiżdżący za przechodzącymi kobietami. Czułabym się jak zwierzyna na polowaniu, nigdy nie wiesz czy napastnik tylko patrzy, czy już zaatakuje. Przyznam, że nie rozumiem tej mentalności i chyba nie chcę jej zrozumieć. No bo na litość Boską, nawet dzikie zwierzęta mają jakieś normy społeczne, których przestrzegają, dobierając się w pary! A my przecież jesteśmy istotami myślącymi. Tłumaczenie "ona mnie sprowokowała" jest dla mnie trochę odbieraniem sobie samemu tego właśnie myślącego człowieczeństwa, przecież każdy z nas ma wolę, bez jej udziału nie można podnieść na kogoś ręki. Nie potrafię tego zrozumieć, a wrzucanie wszelkich tłumaczeń do worka "patriarchalna kultura" niewiele wyjaśnia. Chciałabym wiedzieć, co siedzi w głowie tym facetom z telefonami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może być to spowodowane nie tylko brakiem odpowiedniej edukacji, ale również faktem, że kobiety i dziewczynki rozdziela się od najmłodszych lat i wpaja normy społeczne, które są sprzeczne z naturą ludzką. To w jaki sposób zachowują się Ci "mężczyźni" kojarzy mi się z najprostszymi instynktami, a jednak jesteśmy istotami myślącymi i na instynktach kończyć się nie powinno. Wierz mi, że jest mi bardzo ciężko. Sam fakt, że ciągle muszę się ograniczać, że nie mogę wyjść sama na wieczorny spacer czy pojechać za miasto, że w największe upały muszę ubierać długie spodnie i koszulki, a już o poopalaniu się na basenie mogę zapomnieć. Niby nic, a jednak ograniczenie mojej wolności, nie wspominając już o zwykłym pójściu do sklepu, kiedy za każdym razem gotuje mi się krew. Dzisiaj krzyknęłam na jednego takiego, przestraszył się i uciekł :)

      Usuń
  4. bedac w pekinie na wakacjach rowniez spotkalam sie z tym, ze moj widok na ulicy "budzil sensacje," ale, co ciekawe, chinczycy sami podchodzili i prosili czy moglabym zrobic sobie z nimi/ich dziecmi zdjecie. niemniej jednak wyobrazam sobie jak meczace musialoby to byc na codzien...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, nawet w Polsce raz w Zakopanem jakiś pan podszedł do mojego męża i zapytał, czy może sobie zrobić z nim zdjęcie ponieważ jego mały synek strasznie chciał. tutaj nikt nie pyta, a najgorsze jest to, że kiedy spacerujesz ulicą to większość mężczyzn wpatruje się w Ciebie, wykonuje różne sprośne gesty, itp. na dłuższą metę to jest okropne... sprawia, że czujesz się bardzo niekomfortowo i źle na ulicy.

      Usuń
  5. Chciałabym powiedzieć jeszcze coś na temat problemu z traktowaniem kobiet w Indiach. I nie będę tu pisałą o wyjątkach, bo piszą czasami do mnie osoby, które temu problemowi zaprzeczają. Indie są niebezpieczne dla kobiet, po zmroku kobieta powinna zawsze z kimś być, a i to jak ostatnie wydarzenia pokazują nie zawsze pomaga. W Indiach panuje kult mężczyzny i po dziś dzień widać to każdego dnia. Ja mimo, że jestem białą kobietą, byłam bardzo źle traktowana w urzędach, kiedy przychodziłam z mężem, często traktowano mnie jakbym nie istniała. Wiele rodzin, które poznałam opowiadało mi o Indiach, a i kobiety, które przechodzą przez piekiełko, które je niszczy, ale które nauczone są akceptować od dzieciństwa... Jak niewiele jest kobiet, które potrafią się wyrwać z tego błędnego koła i uczyć inne kobiety o ich wartości. Wystarczy otworzyć poranną gazetę, a 80% jej treści to sprawozdania o gwałtach i poparzeniach kwasem... Trzeba mówić o problemach, bo problem jest ogromny i same Induski go dostrzegają. Próbują walczyć. I ja tego negować nie będę bo dość widziałam. Na pewno jeszcze o tym napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy przykład jaki podałaś, jest kuriozalny dla mnie. Najkrócej mówiąc, dziewczyna zrobiła wszystko, bez wyjątku by zostać tak potraktowana w Indiach. Spodziewałabym się jeszcze gorszego końca historii. Pewnych rzeczy w Indiach się nie robi i o tym należałoby wiedzieć.
    Co do traktowania w urzędach kobiety jak powietrze. Staram się obracać sytuacje na swoja korzyść i to mój mąż ma załatwiać wszystko. Wcale a wcale mi to nie przeszkadza. Mieszkam już w Indiach wiele lat, a pewnych zachowań nauczyła mnie moja sąsiadka, bardzo zdziwiona, ze kobiety w Europie są takimi "samosiami". Zresztą zupełnie inaczej się żyje znając lokalny język, a Ty sama zdaje się znasz tamilski - podziwiam. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy przykład jaki podałam to moja historia i powiem Ci, że bardzo mocno zraniły mnie Twoje słowa. Chociaż wtedy byłam dopiero kilka miesięcy w Indiach i być może jeszcze wielu rzeczy nie wiedziałam, to nie uważam, żebym zachowała się w jakikolwiek sposób źle. Chociaż mój Pari mi mówił, że w Indiach lepiej wyjść z mężem. Ale ponieważ on był na wyjeździe służbowym, a z szefem wiele razy wychodziliśmy już wcześniej nie widzieliśmy problemu. Byłam ubrana skromnie i tak się zachowywałam. Na zabawie było wielu pracowników i ich żony. Nie wiem jak możesz pisać, że sama ściągnęłam na siebie takie zachowanie, czym? Tym, że piłam wino? Uważasz, że to dobre wytłumaczenie dla kobiet, które zostały potraktowane w taki sposób? Tylko dlatego, że mam białą skórę, a o białych dziewczynach mówi się jak się mówi, to powód, żeby mnie tak potraktować? Nieraz wychodziłam ze znajomymi Induskami, które raz na jakiś czas wychodziły na miasto pobawić się, porozmawiać, nie ma w tym nic złego. Trzymały się jednego, jechałyśmy samochodem, a szłyśmy w miejsca, gdzie czułyśmy się bezpiecznie. Pewnych rzeczy w Indiach się nie robi, ale też trzeba odnieść się do miejsca.
      Mój mąż pracuje dość ciężko, i nie zawsze jest w stanie mi pomóc. Więc skoro ja mam trochę więcej czasu, mogę i potrafię coś zrobić sama. W naszej sytuacji problemem był fakt, że ja od początku powiedziałam nie co do łapówki. I od tego się zaczęło. Znam dość historii innych Europejek i kobiet z Bliskiego Wschodu, sporo godzin odsiedziałam w FRO i zaprzyjaźniłam się z wieloma dziewczynami. Warto też czasem stanąć oko w oko z indyjskimi urzędnikami, bo tak też się poznaje ten kraj. Wysyłając wszędzie mojego męża nie nauczę się tutaj żyć. Nie trzeba od razu odrzucać tego kim się jest, aby móc żyć w Indiach. Ja również pozdrawiam, i życzę powodzenia!

      Usuń
  7. Nie zamierzałam urazić ani ciebie ani nikogo innego tym co napisałam. W żadnym wypadku. W Indiach ( jest to generalna zasada) nie przynosi się na imprezę do domu alkoholu, chyba, ze ma się 200 albo więcej niż 300% pewności, ze będzie to dobrze przyjęte i na pewno nie powinna tego robić kobieta, nawet w towarzystwie. Przyniesienie alkoholu było jednoznacznym sygnałem dla mężczyzny, niestety, nie wspominając już o wspólnym piciu alkoholu. Nawet jeśli do tej pory spotykaliście się w podobnych sytuacjach, ale tym razem byłaś bez męża. To co u nas jest powszechnie przyjęte, tutaj może być niewybaczalnym błędem i w takim kontekście pisałam komentarz.
    Napisano wiele książek o Indiach, na blogach podróżniczych pisze się o wszechobecnym brudzie, a nie mówi się o rzeczach najistotniejszych- jak żyć w tym czy innym kraju, bez popadania w konflikt z lokalnym kodeksem obyczajowym.
    Poza tym widzę, ze zostałam opacznie zrozumiana. Ja tez się uczyłam, jak się zachowywać w Indiach, tez uczyłam się kodu kulturowego i nie śmiałabym powiedzieć, ze było łatwo, bo pierwsze szlaki przecierałam sama i nie miałam pozycji startowej ¨zony¨, choć nawet wtedy nie zdarzały mi się tzw. dziwne sytuacje; chociaż jedna była szczególna, na tle zawodowym - krotko mówiąc usiłowano mnie zrobić w przysłowiowego konia. Podłożono mi w przeddzień wyjazdu identycznie wadliwy prototyp z pośród kilkudziesięciu innych, licząc pewnie, ze nie zauważę.
    Powinnam rozpętać awanturę, a tak się nie stało. Wyjęłam moje notatki wskazując datę sprzed dwóch tygodni, kiedy po raz pierwszy widziałam prototyp. Mieli go poprawić, a jednak podłożono mi ten sam wadliwy egzemplarz licząc, ze nie zauważę w powodzi innych, zwłaszcza na dzień przed wyjazdem. Wierz mi, ze wszyscy byli zdumieni, w końcu ktoś zapytał, dlaczego nic nie mowie na ten temat. Miedzy nami mówiąc, to zagotowałam się w środku na taka bezczelność i jawne lekceważenie mnie i mojej firmy, ale odpowiedziałam w ich stylu- po co pytasz jak znasz odpowiedz. Mimo to po pierwszym miesiącu pracy, po powrocie do kraju, poprosiłam o konsultacje indologa., żeby moc dalej pracować, mimo, ze miałam już doświadczenie w pracy w krajach np.arabskich i co kiedyś wydawało się być kromka chleba z masłem tutaj stawało się twardym orzechem do zgryzienia. Dodam, ze znalazłam się jako jedyna kobieta wśród ponad tysiąca mężczyzn w firmie.
    Tutaj trzeba mieć głowę na karku, oczy i zwłaszcza uszy otwarte i dotyczy to nie tylko obcokrajowców.
    Kilka dni temu przypadkowo natknęłam się na trzy Francuzki. Rozmawiałyśmy na ulicy obok restauracji. Jedna z nich zaczęła palić papierosa i zdziwiona zapytała mnie czy tu nikt nie pali?, bo nie widzę nikogo palącego chociaż papierosy można kupić co krok. Byla zdziwiona, ze wszyscy jej się przyglądają. Cóż miałam odpowiedzieć? Ze na ulicy nie pali żadna szanująca się kobieta według lokalnych standardów?

    A o perypetiach urzędniczych można by wiele opowiedzieć, zwłaszcza jak się prowadzi własną firmę.

    Przepraszam, ze uraziłam cie, bo nie było to moim zamiarem.
    Zycze ci Olu, wszystkiego dobrego i jak najmniej przykrych sytuacji.


    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj:)
    Przede wszystkim muszę powiedzieć, że bardzo zasmucił mnie Twój post :(
    Z każdym kolejnym zdaniem, moje oczy się rozszerzały!
    Słyszałam o tym, że biały człowiek jest niezwykła atrakcją i że nader często jest proszony o zdjęcie. Nie miałam tylko pojęcia, że sprawa przybiera aż taki przykry obrót.. Przeczytałam mnóstwo książek traktujących o życiu kobiet w krajach arabski i Indiach. Wiem też, że większość książek to autobiografie, i takie rzeczy rzeczywiście mają miejsce. Przyznam jednak, że łudziłam się, że to tylko pewne przypadki. Jednak to prawda, że nie wszystko, co widzimy w Indiach, jest tym, co sobie wyobrażamy :(
    Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń