poniedziałek, 20 stycznia 2014

Krowa - zwierzę święte?

W indyjskiej tradycji religijnej zajmuje ona szczególne miejsce pośród wszystkich stworzeń. Nosi miano "bogini" i chociaż nie oddaje się jej czci w świątyniach podobnie jak innym bóstwom, to zawarte w świętych księgach Indii - Wedach - nakazy jasno mówią o szacunku dla... krowy: Mówię do was: nie krzywdźcie krów, ponieważ wyrządzając im krzywdę, krzywdzicie ziemię i całą ludzkość (Rygweda 8.101.15). Jeżeli taki przekaz znalazł odzwierciedlenie w zbiorze esencji indyjskiej mądrości, to możemy sobie wyobrazić jak ważną rolę krowa odgrywała w starożytnych czasach. Czy jednak Indie współczesne otaczają te zwierzęta podobnym szacunkiem? Z jednej strony sam Gandhi wyrażał się o krowach z najwyższym uznaniem: Dla mnie krowa jest ucieleśnieniem wszystkich form życia poniżej ludzkiej. Dzięki niej wierzący człowiek może odczuwać swoją jedność ze wszystkimi żywymi istotami... Chronić krowę to chronić wszystkie boże stworzenia. Jego słowa odwołują się do przede wszystkim do użyteczności tych zwierząt, a więc do pięciu substancji, które można otrzymać właśnie dzięki krowie. Są to: mleko, twaróg, ghee (sklarowane masło), ale także uryna i łajno, które w Indiach uważa się za substancje o właściwościach oczyszczających. Krowy odgrywają  również ważną rolę w ekonomii tego kraju. Krowie łajno sprawdza się świetnie jako tani nawóz, a nie rzadko przechowuje się je również w podziemnych zbiornikach, gdzie powstaje z niego metan, używany potem do ogrzewania, czy gotowania. W biedniejszych częściach kraju jest ono również używane jako środek do dezynfekcji, kompresów i czyszczenia.
To właśnie według tradycji krowy bardzo drogie są bóstwu Krysznie, który nierzadko zwany jest Gopalem lub Gowindą, co oznacza, że darzy on wielką miłością właśnie te zwierzęta. Nie wspominając już o nazwie świętej ziemi Kryszny - Wradż (pastwisko) i jego duchowej siedzibie Goloce (świat krów), które mówią same za siebie. Sam wątek miłości bóstwa do krów przewija się również w całej literaturze wedyjskiej. Stąd też wynika fakt, iż Wedy kładą szczególny nacisk na poszanowanie życia wszelkich istot, a zwłaszcza krów. Nighantu, czyli swoistego rodzaju wedyjska "encyklopedia", podaje aż dziewięć sanskryckich nazw krowy. Tylko kilka spośród nich to aghnja, czyli "nie do zabijania", ahi, a więc "ta, której nie wolno zabijać", czy aditi - "ta, której nie wolno ranić". Wszystkie te określenia wskazują na szczególną, można by powiedzieć uprzywilejowaną pozycję krowy pośród innych zwierząt i znajdują się również w Mahabharacie
Wedy, które wielokrotnie podejmują temat bogiń-matek, mówią nie tylko o szczególnym szacunku wobec tych zwierząt, ale i jasno wskazują drogę postępowania wobec tych, którzy mogliby dopuścić się zbrodni zabicia świętego zwierzęcia: Krowy nazywane są aghnja, co wskazuje, że nie wolno ich zabijać. Któż więc popełniłby taki czyn? Ten kto zabija krowę lub byka, z pewnością dopuszcza się najbardziej ohydnej zbrodni (Śanti-parwa 262.47).

Wygląda jednak na to, że w dzisiejszych czasach istnieje duża przepaść między teorią i praktyką, a Indie pokazują całkowicie inną twarz pretendując do roli jednego z największych eksporterów wołowiny na świecie. Pomijając jednak ten fakt, chciałabym skupić się na "codzienności" zwierząt określanych mianem świętych. Rzeczywiście, krowy możemy spotkać w najmniej przez nas oczekiwanym momencie lub w najmniej odpowiednich miejscach, biorąc pod uwagę fakt, że żyje się w dużym mieście. Często spacerują one poboczem drogi szybkiego ruchu, lub chodnikiem, nie zważając na pędzące samochody, wściekle trąbiące ryksze i przeciskających się przez to wszystko ludzi. Czasami towarzyszy im właściciel, czasami pastuch, lecz najczęściej krowy te zmierzają w nieznanym kierunku i najprawdopodobniej są niczyje. Można je spotkać leniwie wyciągnięte na plaży, czy na terenach zielonych. Wszędzie jednak gdzie tylko natknęłam się na boginie-matki zauważyłam, że ludzie zdają się nie zwracać na nie uwagi, choć ja prawie krzyknęłam ze strachu, kiedy pewnego dnia wracając z zakupów drogę przeciął mi dorodny byk. Krowy zdają się być majestatyczne, kroczą powoli uodpornione na hałas i na tłumy ludzi. Nie rzadkim widokiem jednak są też zwierzęta okrutnie wychudzone, przeżuwające plastikowe torby i inne wszechobecne śmieci. Taki widok zawsze budził we mnie formę zaprzeczenia. Tak wielu głodnych ludzi przechodzi obojętnie obok tych zwierząt, często z wymionami boleśnie nabrzmiałymi od mleka. Indusi jakby zapomnieli o bogini, nie biorąc zupełnie pod uwagę możliwości wyprowadzenia zwierzęcia na tereny zielone, zwłaszcza na obrzeżach miasta.
W miastach, w przydrożnych dhabach, można też kupić potrawy z wołowiny. Mocno przyprawione, pikantne mięso wołowe z cebulą udało mi się dostać w formie gulaszu. Fakt, że nie miałam żadnego problemu z zakupem wołowiny świadczy też o tym, że Indusi chyba lubią to mięso, choć w żadnym tradycyjnym domu się go nie przyrządza. Zaryzykuję też stwierdzenie, że konsumpcja gulaszu wołowego jest raczej domeną mężczyzn, którzy często nie podporządkowują się religijnym nakazom. I dlatego choć mięso to jest dostępne, to z moich obserwacji wynika, że nie jest ono jeszcze szczególnie popularne. Wielkim znakiem zapytania jest również pochodzenie mięsa wołowego. W Indiach nie ma przepisów nakazujących oznaczenie pochodzenia danego mięsa. Jedynie w dużym supermarkecie znajdziemy na opakowaniu datę ważności. Mimo wszystko trzeba bardzo uważać i sprawdzać kupowane przez nas mięso, ograniczając jednak spożycie mięsa wołowego. W Indiach bardzo korzystna cenowo jest choćby przepyszna baranina, można również dostać wspaniałe ryby i owoce morza, nie wspominając już o wszechobecnym i niezwykle popularnym kurczaku. Będąc w Indiach trzeba jednak liczyć się z tym, że mięso jest drogie i przeciętna pensja nie pozwala cieszyć się nim zbyt często. Mięso to rarytas na jaki wielu Indusów nie może sobie pozwolić. To dlatego też w Indiach bardzo popularne są tanie restauracje wegetariańskie typu "Greenfields".
 Muszę przyznać, że mieszkając w Indiach mocno ograniczyłam spożycie mięsa, co oprócz ceny wynika również z faktu, że indyjska kuchnia wegetariańska jest przepyszna i mocno zróżnicowana. Dlatego jadąc do Indii warto odwiedzić "Shree Krishna" lub "Greenfields", a owoc zakazany, czyli wołowinę pozostawić Indusom ;-)


* Wszystkie cytaty Wed pochodzą z książki: 
Rosen Steven J., Nieznane piękno Indii, The Bhaktivedanta Book Trust International, Inc. 2011